niedziela, 13 lipca 2014

Nectar of Nature, Szampon nawilżający

Dałam się nabrać jak mała dziewczynka.
W supermarkecie czas mnie naglił, potrzebowałam jeszcze tylko jakiegoś szamponu. Obok Barwy stały szampony Nectar of Nature i chwyciłam ten z napisem "mango and nut butter". Wstyd się przyznać, ale ich desing przypominał mi ten od Yves Rocher. A poza tym i to i to z Francji...
W domu po przejrzeniu składu okazało się, że to najgorzej wydane 4zł w moim życiu.


Cena i wydajność
Całe 4zł. Nie wiem jakim cudem zużyłam 2/3 butelki, ale w końcu straciłam cierpliwość i resztę wywaliłam. Nie wiem ile tego używałam. W sumie nie chcę wiedzieć...

Zapach
Śmierdzi alkoholem.

Działanie
Jego jedyną zaletą jest dobre zmywanie olei. Aż za dobre, bo po paru tygodniach mój skalp zaczął swędzieć, a końcówki bardzo się przesuszyły. W związku ze swędzącym skalpem o świeżości włosów na drugi dzień mogłam zapomnieć, zresztą już pod wieczór były przetłuszczone.
Na nalepce szamponu widnieje napis "with mango and nut butter". Gdzie to mango i masło w składzie? :( Jeśli wszystko po parfumie jest w tak śladowej ilości, że prawie tego nie ma... to znaczy, że szampon składa się tylko z 5 głównych składników. Dodam, że żaden z nich nie jest mango ani masłem. Występują one hen daleko po parfumie, pod koniec składu

Czuję się oszukana przez producenta. Z drugiej strony to ja chwyciłam nieznany szampon i nawet się mu nie przyjrzałam. Mam nauczkę na przyszłość. ^^"

Skład: 

piątek, 11 lipca 2014

Planeta Organica, Balsam do włosów z olejem z rokitnika

Z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest to najlepszy balsam do włosów jaki miałam. Pobił Seboradin regenerujący, do którego jest bliźniaczo podobny, ale zapach ma o wiele, wiele lepszy. :) Przeznaczony jest do włosów farbowanych i zniszczonych, jego zadaniem jest nawilżenie, regeneracja i stymulacja wzrostu, poza tym nadaje blask.



Cena i wydajność
W regularnej cenie występuję po około 20zł, ja kupiłam go w promocji za 13,90zł. Ależ ze mnie łowczyni promocji... :P Butla ma aż 360ml i balsam wystarczył mi na 5 tygodni codziennego stosowania. Poza tym co najmniej raz w tygodniu hojnie dodawałam go do maseczki.


Opakowanie
Chyba wszystkie balsamy i odżywki od Pervoe Reshenie mają butelki z takim... korkiem, który się wciska, on się delikatnie unosi i można wycisnąć tyle produktu ile się chce. :D Podoba mi się takie rozwiązanie i kolor butelki - intensywnie pomarańczowy, czego niestety nie widać na zdjęciu.


Zapach i konsystencja
Zapach jest obłędny! Cytrusowy, świeży i pobudzający. Jest 100x lepszy od zapachu Seboradinu, który pachnie rzepą i wiele osób za nim nie przepada. (Mnie te różne zapaszki w ogóle nie ruszają, choć wyjątkiem jest Sesa - jej naprawdę nie mogę znieść).
Konsystencja jest akurat, nie za gęsta ani nie za rzadka. Natomiast podczas kontaktu z mokrymi włosami balsam magicznie się rozpływa i w nie wnika. Wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć całe długie włosy.

Działanie
Identycznie do działania Seboradinu regenerującego. Na moich włosach dał efekt wow już podczas spłukiwania. Po wyschnięciu włosy były przyjemnie śliskie, nawilżone i wygładzone. Nawet baby hair, które zawsze sterczą mi na czubku głowy albo wywijają się na wszystkie strony były zdyscyplinowane i posłuszne. :)
Nie chcę tutaj namawiać na przerzucenie się na rosyjski balsam z rodzimego... ale znalazłam dwa aspekty, które przemawiają za Planetą Organiką. Po pierwsze: zapach - jeśli ktoś nie może stosować Seboradinu, bo odrzuca go zapach mógłby spróbować z balsamem z olejem z rokitnika, ze względu na takie samo działanie. Po drugie: objętość - 360ml Planety Organiki zamiast 200ml Seboradinu w podobnej cenie regularnej przemawia za rosyjskim produktem. Rozstrzygająca wydaje się być dostępność - internet (tutaj dochodzi koszt przesyłki, chyba że załapiemy się na darmową dostawę) albo niektóre sklepy stacjonarne.
Ja uzależniłam się do zapachu tego balsamu i będę na niego polować. :D

Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organiczny olej z rokitnika zwyczajnego), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (olej z lnu syberyjskiego), Pulmonaria Officinalis Extract (ekstrakt miodunki plamistej), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Aqua, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Henna Khadi ciemny brąz + 1/2 czarnej

Wszem i wobec ogłaszam, że jest to moje ostatnie farbowanie henną. ;) Na tę decyzję złożyło się wiele czynników, ale przeważyło niezadowalające krycie siwych włosów i w związku z tym cena.

Plusy
+ poprawa ogólnej kondycji włosów, tzn. nieziemski blask i brak wzmożonego wypadania po farbowaniu
+ piękne kolory; każdy mi się podobał, zarówno czyste (jasny brąz, ciemny brąz) jak i mieszane (ciemny brąz z czarnym)
+ pogrubienie włosów
+ zniszczone końce po farbowaniu nie były aż tak widoczne
+ jednolite krycie włosów naturalnych i tych po chemicznym farbowaniu

Minusy
- upierdliwe nakładanie, brak poślizgu, toporna konsystencja
- przesuszenie
- kolor wypłukuje się całkowicie po dwóch tygodniach
- siwe włosy zostają pofarbowane na miedziany kolor
- po trzech myciach siwe włosy znowu są siwe

Gdybym nie miała siwych włosów to zapuszczałabym swoje naturalne i trzymała się z dala od farb. Niestety jestem na nie skazana, bo źle się czuję, kiedy białe włosy przebijają spod mojej ciemnej czupryny (jestem brunetką). Od farby oczekuję pokrycia siwych włosów i utrzymania ich w ryzach przynajmniej przez parę tygodni. Henna nie potrafi mi tego dać, więc to ją dyskwalifikuje i dlatego już nigdy po nią nie sięgnę, mimo zbawiennego działania na ogólną kondycję włosów. 

Pozostaje mi szukanie idealnej farby chemicznej. :) Chociażby takiej, która czyniłaby moim włosom jak najmniej szkód. 


Po lewej w cieniu, po prawej w słońcu i bardzo spuszone, bo akurat wiatr wkroczył do akcji. Miałam dzisiaj nowego fotografa i nie chciałam wystawiać na próbę jego cierpliwości, więc zdjęcia są jakie są. Kolor bardzo mi się podoba, jest ciemny jak chyba nigdy dotąd. :D

piątek, 4 lipca 2014

Maska ruska bania jajeczno-śmietanowa

Do tej pory dziwiłam się kiedy czytałam recenzję, a tam "maska nie działa! nic nie robi z moimi włosami". Jak maska może nie zadziałać? Ani na plus ani na minus? Dziwiłam się aż sama nie trafiłam na taką maseczkę... :)


Cena i wydajność
13,90zł w promocji za 400ml. Wystarczyła mi na 5 aplikacji i jak na mnie jest to standardowa ilość.

Opakowanie
Plastikowany słoiczek wygląda jak domowe konfitury i na tym kończą się jego zalety. Wydobywanie z niego maski nie należy do łatwych ani przyjemnych czynności. Pod koniec opakowania trzeba posiłkować się dużą łyżką stołową, żeby wydobyć resztki. Zapomniałam zrobić zdjęcia całego produktu, więc muszę umieścić takie z internetu, żebyście zobaczyły o czym mówię - przez bardzo wąski wylot słoika nie przeciśnie się nawet drobna rączka.

Źródło: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=59499

Swoją drogą produkt na zdjęciu prezentuje się gigantycznie, a w rzeczywistości jest to bardzo małe opakowanie. 

Działanie
Jeśli maska nic nie robiła pozostało mi ją tuningować, a było to moje pierwsze tuningowanie kosmetyku. Dodałam do niej dwie łyżki mąki ziemniaczanej, trochę odżywki Planeta Organica z olejem z rokitnika i dwie kropelki żelu 1% kwasu hialuronowego. 



Uzyskałam efekt super nawilżonych i gładkich włosów. Myślę, że dużą zasługę miała w tym odżywka Planeta Organica, którą mogę śmiało porównać do naszego polskiego Seboradinu regenerującego. :) Jest obłędna i niebawem coś o niej naskrobię, ponieważ wczoraj ją wykończyłam.

Na pewno nie kupię ponownie tej maseczki. Ani innych jej rodzajów. Jeśli chodzi o przepisy babci Agafii to pozostanę przy maseczkach w szerokich słoiczkach o regularnych kształtach (drożdżowa, jajeczna).

Miałyście do czynienia z ruską banią? :)

Skład: woda pitna, środki powierzchniowo czynne, alkohol tluszczowy, emulgator, kwas cytrynowy, kompozycja zapachowa, kathon, aktywne składniki: żółtko jajka, śmietana.

czwartek, 3 lipca 2014

Aktualizacja włosów: czerwiec

Samodzielnie podcięłam włosy o 3cm i muszę powiedzieć, że efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Rozdzieliłam włosy na pół, przerzuciłam do przodu i dwie części związałam pod brodą w kucyka. Wystarczyło prosto ciachnąć i cieszyć się fryzurą w kształcie delikatnego U. :) 

Wypadanie na ten miesiąc mieści się w normie. Nie narzekam, bo dostrzegam sporo baby hair na przedziałku. Jedyne co rzuca się w oczy to odrost po farbowaniu Liese i nowe siwe włosy - mój tata szybko osiwiał, myślę, że i mnie to czeka, nie wiem co robić. ;<



Minęły dwa miesiące od ostatniego farbowania i niestety ten okropny Casting nadal przebija się przez wszystkie henny i farby. Pozostaje mi cierpliwie czekać aż będę mogła ciachnąć wszystkie włosy, które zdewastował. Poza tym muszę zmienić zdanie i powiedzieć, że Liese jednak nie chwyta poprzednio użytych farb. Z początku daje jednolity efekt, ale wraz z wypłukiwaniem się koloru stara farba zaczyna przebijać - w moim przypadku po dwóch miesiącach. Z jednej strony kusi mnie wypróbowanie innego koloru, z drugiej mam już na oku głęboki brąz z Syossa, który podpatrzyłam na blogu Anwen. :)

Czy któraś z Was miała do czynienia z farbami Syossa?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...