poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Liese, Prettia - Royal Brown

Henna szybko wypłukała się z moich włosów, ale pozostawiła bordowy odcień, którego nie mogłam znieść. Zamówiłam więc po raz trzeci Liese w kolorze Royal Chocolate. To nie pomyłka w tytule. :) Bo po tym jak farba doszła w ekspresowym tempie (w tydzień) i otworzyłam paczkę, moim oczom ukazał się inny kolor - Royal Brown. Sprzedawca najzwyczajniej w świecie się pomylił. 



Byłam zrozpaczona, bo wydałam 50zł i zwrot nie wchodził w grę. Chyba bym zbankrutowała, a i czasu byłoby mi szkoda na załatwianie tej sprawy. Poza tym w pełni rozumiem, że można się pomylić między Royal Chocolate a Royal Brown.

Poważnie zastanawiałam się nad tym, czy farby by nie sprzedać. Pomyślałam jednak, że zaszaleję, bo zawsze chciałam mieć ładny, jasny brąz. :)



Poziom jasności Royal Brown to zaledwie 2/5 i właśnie to mnie przekonało. Przecież nie mogło wyjść aż tak źle... :D

Zaraz po farbowaniu:



Jestem zadowolona z efektu. Powiedziałabym, że kolor wyszedł bardzo ciemny i niezupełnie odpowiada temu na opakowaniu, ale jednak ma z nim coś wspólnego. :D Jeśli chodzi o japońskie farby to mogę zaufać producentowi w 100% co do koloru. Jeśli nie wyjdzie taki jak na obrazku, to jednak na pewno wyjdzie podobny. Myślę, że nie czeka nas niespodzianka w stylu "kupujemy brąz i wychodzi czarny" albo "kupujemy czekoladę i wychodzi bordo/mahoń z fioletowymi refleksami". Pod tym względem mogę porównać europejskie farby do jajka niespodzianki...

Na drugi dzień:


W naturalnym świetle kolor bardziej odpowiada temu z opakowania. :D

Na koniec spójrzcie na rozbieżność pomiędzy kolorem w cieniu:



A tym w pełnym słońcu:


Jestem ciekawa jak kolor będzie wyglądał w miarę wypłukiwania się. :) 

Na koniec dodam, że wypadanie włosów po farbowaniu mieści się w normie. Liese zmieniło opakowania swoich farb i zastanawiam się co dodali do składu, bo podczas spłukiwania moje włosy bez żadnej odżywki były cudowne w dotyku, śliskie i miękkie. :D

niedziela, 13 lipca 2014

Nectar of Nature, Szampon nawilżający

Dałam się nabrać jak mała dziewczynka.
W supermarkecie czas mnie naglił, potrzebowałam jeszcze tylko jakiegoś szamponu. Obok Barwy stały szampony Nectar of Nature i chwyciłam ten z napisem "mango and nut butter". Wstyd się przyznać, ale ich desing przypominał mi ten od Yves Rocher. A poza tym i to i to z Francji...
W domu po przejrzeniu składu okazało się, że to najgorzej wydane 4zł w moim życiu.


Cena i wydajność
Całe 4zł. Nie wiem jakim cudem zużyłam 2/3 butelki, ale w końcu straciłam cierpliwość i resztę wywaliłam. Nie wiem ile tego używałam. W sumie nie chcę wiedzieć...

Zapach
Śmierdzi alkoholem.

Działanie
Jego jedyną zaletą jest dobre zmywanie olei. Aż za dobre, bo po paru tygodniach mój skalp zaczął swędzieć, a końcówki bardzo się przesuszyły. W związku ze swędzącym skalpem o świeżości włosów na drugi dzień mogłam zapomnieć, zresztą już pod wieczór były przetłuszczone.
Na nalepce szamponu widnieje napis "with mango and nut butter". Gdzie to mango i masło w składzie? :( Jeśli wszystko po parfumie jest w tak śladowej ilości, że prawie tego nie ma... to znaczy, że szampon składa się tylko z 5 głównych składników. Dodam, że żaden z nich nie jest mango ani masłem. Występują one hen daleko po parfumie, pod koniec składu

Czuję się oszukana przez producenta. Z drugiej strony to ja chwyciłam nieznany szampon i nawet się mu nie przyjrzałam. Mam nauczkę na przyszłość. ^^"

Skład: 

piątek, 11 lipca 2014

Planeta Organica, Balsam do włosów z olejem z rokitnika

Z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest to najlepszy balsam do włosów jaki miałam. Pobił Seboradin regenerujący, do którego jest bliźniaczo podobny, ale zapach ma o wiele, wiele lepszy. :) Przeznaczony jest do włosów farbowanych i zniszczonych, jego zadaniem jest nawilżenie, regeneracja i stymulacja wzrostu, poza tym nadaje blask.



Cena i wydajność
W regularnej cenie występuję po około 20zł, ja kupiłam go w promocji za 13,90zł. Ależ ze mnie łowczyni promocji... :P Butla ma aż 360ml i balsam wystarczył mi na 5 tygodni codziennego stosowania. Poza tym co najmniej raz w tygodniu hojnie dodawałam go do maseczki.


Opakowanie
Chyba wszystkie balsamy i odżywki od Pervoe Reshenie mają butelki z takim... korkiem, który się wciska, on się delikatnie unosi i można wycisnąć tyle produktu ile się chce. :D Podoba mi się takie rozwiązanie i kolor butelki - intensywnie pomarańczowy, czego niestety nie widać na zdjęciu.


Zapach i konsystencja
Zapach jest obłędny! Cytrusowy, świeży i pobudzający. Jest 100x lepszy od zapachu Seboradinu, który pachnie rzepą i wiele osób za nim nie przepada. (Mnie te różne zapaszki w ogóle nie ruszają, choć wyjątkiem jest Sesa - jej naprawdę nie mogę znieść).
Konsystencja jest akurat, nie za gęsta ani nie za rzadka. Natomiast podczas kontaktu z mokrymi włosami balsam magicznie się rozpływa i w nie wnika. Wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć całe długie włosy.

Działanie
Identycznie do działania Seboradinu regenerującego. Na moich włosach dał efekt wow już podczas spłukiwania. Po wyschnięciu włosy były przyjemnie śliskie, nawilżone i wygładzone. Nawet baby hair, które zawsze sterczą mi na czubku głowy albo wywijają się na wszystkie strony były zdyscyplinowane i posłuszne. :)
Nie chcę tutaj namawiać na przerzucenie się na rosyjski balsam z rodzimego... ale znalazłam dwa aspekty, które przemawiają za Planetą Organiką. Po pierwsze: zapach - jeśli ktoś nie może stosować Seboradinu, bo odrzuca go zapach mógłby spróbować z balsamem z olejem z rokitnika, ze względu na takie samo działanie. Po drugie: objętość - 360ml Planety Organiki zamiast 200ml Seboradinu w podobnej cenie regularnej przemawia za rosyjskim produktem. Rozstrzygająca wydaje się być dostępność - internet (tutaj dochodzi koszt przesyłki, chyba że załapiemy się na darmową dostawę) albo niektóre sklepy stacjonarne.
Ja uzależniłam się do zapachu tego balsamu i będę na niego polować. :D

Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organiczny olej z rokitnika zwyczajnego), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (olej z lnu syberyjskiego), Pulmonaria Officinalis Extract (ekstrakt miodunki plamistej), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Aqua, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Henna Khadi ciemny brąz + 1/2 czarnej

Wszem i wobec ogłaszam, że jest to moje ostatnie farbowanie henną. ;) Na tę decyzję złożyło się wiele czynników, ale przeważyło niezadowalające krycie siwych włosów i w związku z tym cena.

Plusy
+ poprawa ogólnej kondycji włosów, tzn. nieziemski blask i brak wzmożonego wypadania po farbowaniu
+ piękne kolory; każdy mi się podobał, zarówno czyste (jasny brąz, ciemny brąz) jak i mieszane (ciemny brąz z czarnym)
+ pogrubienie włosów
+ zniszczone końce po farbowaniu nie były aż tak widoczne
+ jednolite krycie włosów naturalnych i tych po chemicznym farbowaniu

Minusy
- upierdliwe nakładanie, brak poślizgu, toporna konsystencja
- przesuszenie
- kolor wypłukuje się całkowicie po dwóch tygodniach
- siwe włosy zostają pofarbowane na miedziany kolor
- po trzech myciach siwe włosy znowu są siwe

Gdybym nie miała siwych włosów to zapuszczałabym swoje naturalne i trzymała się z dala od farb. Niestety jestem na nie skazana, bo źle się czuję, kiedy białe włosy przebijają spod mojej ciemnej czupryny (jestem brunetką). Od farby oczekuję pokrycia siwych włosów i utrzymania ich w ryzach przynajmniej przez parę tygodni. Henna nie potrafi mi tego dać, więc to ją dyskwalifikuje i dlatego już nigdy po nią nie sięgnę, mimo zbawiennego działania na ogólną kondycję włosów. 

Pozostaje mi szukanie idealnej farby chemicznej. :) Chociażby takiej, która czyniłaby moim włosom jak najmniej szkód. 


Po lewej w cieniu, po prawej w słońcu i bardzo spuszone, bo akurat wiatr wkroczył do akcji. Miałam dzisiaj nowego fotografa i nie chciałam wystawiać na próbę jego cierpliwości, więc zdjęcia są jakie są. Kolor bardzo mi się podoba, jest ciemny jak chyba nigdy dotąd. :D

piątek, 4 lipca 2014

Maska ruska bania jajeczno-śmietanowa

Do tej pory dziwiłam się kiedy czytałam recenzję, a tam "maska nie działa! nic nie robi z moimi włosami". Jak maska może nie zadziałać? Ani na plus ani na minus? Dziwiłam się aż sama nie trafiłam na taką maseczkę... :)


Cena i wydajność
13,90zł w promocji za 400ml. Wystarczyła mi na 5 aplikacji i jak na mnie jest to standardowa ilość.

Opakowanie
Plastikowany słoiczek wygląda jak domowe konfitury i na tym kończą się jego zalety. Wydobywanie z niego maski nie należy do łatwych ani przyjemnych czynności. Pod koniec opakowania trzeba posiłkować się dużą łyżką stołową, żeby wydobyć resztki. Zapomniałam zrobić zdjęcia całego produktu, więc muszę umieścić takie z internetu, żebyście zobaczyły o czym mówię - przez bardzo wąski wylot słoika nie przeciśnie się nawet drobna rączka.

Źródło: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=59499

Swoją drogą produkt na zdjęciu prezentuje się gigantycznie, a w rzeczywistości jest to bardzo małe opakowanie. 

Działanie
Jeśli maska nic nie robiła pozostało mi ją tuningować, a było to moje pierwsze tuningowanie kosmetyku. Dodałam do niej dwie łyżki mąki ziemniaczanej, trochę odżywki Planeta Organica z olejem z rokitnika i dwie kropelki żelu 1% kwasu hialuronowego. 



Uzyskałam efekt super nawilżonych i gładkich włosów. Myślę, że dużą zasługę miała w tym odżywka Planeta Organica, którą mogę śmiało porównać do naszego polskiego Seboradinu regenerującego. :) Jest obłędna i niebawem coś o niej naskrobię, ponieważ wczoraj ją wykończyłam.

Na pewno nie kupię ponownie tej maseczki. Ani innych jej rodzajów. Jeśli chodzi o przepisy babci Agafii to pozostanę przy maseczkach w szerokich słoiczkach o regularnych kształtach (drożdżowa, jajeczna).

Miałyście do czynienia z ruską banią? :)

Skład: woda pitna, środki powierzchniowo czynne, alkohol tluszczowy, emulgator, kwas cytrynowy, kompozycja zapachowa, kathon, aktywne składniki: żółtko jajka, śmietana.

czwartek, 3 lipca 2014

Aktualizacja włosów: czerwiec

Samodzielnie podcięłam włosy o 3cm i muszę powiedzieć, że efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Rozdzieliłam włosy na pół, przerzuciłam do przodu i dwie części związałam pod brodą w kucyka. Wystarczyło prosto ciachnąć i cieszyć się fryzurą w kształcie delikatnego U. :) 

Wypadanie na ten miesiąc mieści się w normie. Nie narzekam, bo dostrzegam sporo baby hair na przedziałku. Jedyne co rzuca się w oczy to odrost po farbowaniu Liese i nowe siwe włosy - mój tata szybko osiwiał, myślę, że i mnie to czeka, nie wiem co robić. ;<



Minęły dwa miesiące od ostatniego farbowania i niestety ten okropny Casting nadal przebija się przez wszystkie henny i farby. Pozostaje mi cierpliwie czekać aż będę mogła ciachnąć wszystkie włosy, które zdewastował. Poza tym muszę zmienić zdanie i powiedzieć, że Liese jednak nie chwyta poprzednio użytych farb. Z początku daje jednolity efekt, ale wraz z wypłukiwaniem się koloru stara farba zaczyna przebijać - w moim przypadku po dwóch miesiącach. Z jednej strony kusi mnie wypróbowanie innego koloru, z drugiej mam już na oku głęboki brąz z Syossa, który podpatrzyłam na blogu Anwen. :)

Czy któraś z Was miała do czynienia z farbami Syossa?

czwartek, 29 maja 2014

Czarne mydło babci Agafii

"Naturalne syberyjskie mydło o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych. Kosmetolodzy z moskiewskiej firmy, opierając się na wieloletnich doświadczeniach i tradycjach mieszkańców Syberii, po dwóch latach badań wybrali 37 syberyjskich roślin, z których wyciągi, ekstrakty i oleje (z zimnego tłoczenia) stanowią aktywne składniki tego unikalnego mydła. Na bazie naturalnych składników stworzyli idealną formułę pielęgnacji ciała i włosów. Wyciągi z roślin syberyjskich nadają mydłu niepowtarzalny zapach. Mydło nie zawiera sztucznych barwników i składników zapachowych. Zawartość naturalnych składników pieniących przydaje mu delikatności. Ma postać żelu. Jest bardzo wydajne. Mydło przeznaczone do pielęgnacji ciała i włosów. Polecane osobom z problemami skórnymi: łojotok, egzemy, łuszczyca. Można go stosować jako żel pod prysznic i jako szampon do włosów. Pielęgnuje, regeneruje i odżywia skórę ciała i włosy."


Cena i wydajność
40zł za 500ml, jest bardzo wydajne, bo zużyłam dopiero 1/3 w przeciągu miesiąca (a stosowałam zarówno do mycia ciała i włosów). Początkowo myłam nim włosy codziennie, potem jednam musiałam tego zaprzestać i sięgam po nie raz na tydzień albo i rzadziej. Ja to jednak mam pecha do tych rosyjskich szamponów do włosów... ^^"

Opakowanie
Mydło ma postać żelu i jest umieszczone w plastikowym słoiczku. Nie mam nic  przeciwko wydobywaniu produktu palcami (zwłaszcza, że tylko ja z niego korzystam), ale podczas mycia palce są mokre i woda dostaje się do środka. Jeśli zapomni się ją odlać, produkt po prostu "rozmaka". Moje serce podbił uroczy listek. <3



Zapach
Dla mnie przyjemny, kojarzy mi się z zapachem jesiennych liści. :)

Działanie
Włosy. Przez pierwsze dwa tygodnie byłam zachwycona, ponieważ mydło Agafii spowalniało przetłuszczanie się skóry głowy. Skoro działało tak super, stosowałam je codziennie. Po tych paru tygodniach coś niedobrego zaczęło dziać się z włosami na całej ich długości. Zaczęły niemiłosiernie się przetłuszczać, już na wieczór były całe w łoju, pomyślcie sobie jak wyglądały na drugi dzień - istna masakra. Moje doświadczenia z rosyjskimi produktami do mycia nie są zbyt dobre - po ziołowych szamponach 300ml moje włosy były przyklapnięte i przetłuszczone tuż po myciu; myślę, że była to wina zbyt bogatego składu. Tymczasem po czarnym mydle włosy z rana były puszyste, a na wieczór tłuste. 
Niestety to jeszcze nie koniec. Końcówki stały się suche jak wiór, plątały się i przez to wypadało mi więcej włosów... Poważnie zastanawiałam się nad obcięciem nawet 10cm, bo byłam załamana ich stanem. Zanim jednak podjęłam decyzję o wizycie u fryzjera, postanowiłam po raz ostatni o nie zawalczyć. Pierwszym krokiem był zakup innego szamponu - padło na Evę Naturę pokrzywową, żeby ogarnąć przetłuszczanie się. Powiem krótko - spisała się na medal, a moja głowa odetchnęła z ulgą. :) Drugim krokiem było odstawienie odżywki Nivea Long Repair na rzecz odżywki z olejem z rokitnika. Już po paru dniach włosy odżyły, stały się nawilżone i śliskie, a ja nadal zamierzam omijać fryzjerów szerokim łukiem. :) 
Smuci mnie jednak fakt, że czarne mydło użyte chociażby raz w tygodniu powoduje takie samo ogromne przetłuszczenie. 
Twarz. Myje tak bardzo, że skóra skrzypi z czystości. Nie stosuję go jednak do mycia twarzy odkąd zaczęłam kurację Epiduo. Nie mogę pozwolić sobie na takie mocne oczyszczenie twarzy, pojedyncza próba zakończyła się zaczerwienieniem i szczypaniem, odradzam zatem czarne mydło osobom o cerze wrażliwej bądź takim, które leczą się dermatologicznie na trądzik.
Ciało. Bardzo porządne oczyszczenie, idealne do ciała. :D Po myciu aż miło nałożyć na skórę olejek lub balsam, mam wrażenie, że lepiej się wchłaniają. Tak też zamierzam zużyć czarne mydło Agafii - jako żel pod prysznic. ;)

Mam mieszane odczucia co do tego produktu. Zagadką jest dla mnie dlaczego moja głowa zareagowała na nie w ten sposób, przecież na samym początku było cudownie. Kupiłam je specjalnie do mycia włosów, a muszę zużyć do ciała. Być może któryś ze składników mi nie służy. Raczej na stałe odpuszczę sobie rosyjskie szampony i mydła do włosów.

Skład: Aqua, Cedrus Deodara Oil, Davurica Soybean Oil, Abies Siberica Oil, Hippophae Rhamnoides Altaica Oil, Juniperus Communis Oil, Amaranthus Caudatus Oil, Rosa Canina Oil, Arcticum Lappa Oil, Linum Usitassimum Oil, Salvia Officinalis Intractum, Chelidonium Majus Intractum, Melissa Officinalis Intractum, Pulmonaria Officinalis Intractum, Chamomilla Recutita Intractum, Bidens Tripartita Intractum, Achillea Millefolium Intractum, Urtica Dioica Intractum, Sodium Laureth Sulfate, Sorbitol, Cocamide DEA, Arctostaphylos Uva-Ursi Extract, Inula Helenium Extract, Polygala Sibirica Extract, Pinus Silvestris Extrakt, Alnus Glutinosa Cone Extract, Rhodiola Rosea Extract, Evernia Prunastri Extract, Usnea Barbata Extract, Picea Siberica Extract, Saponaria Alba Extract, Saponaria Rubra Officinalis Extract, Glycyrrhiza Glabra Extract, Altaea Officinalis Extract, Rhaponticum Carthamoides Extract, Ozocerite, Tar, Inonotus Obliquus, Propylene Glycol Chenopodium Ambrosioides, Larix Sibirica Extract, Petrolium Distillates Oil, Methylisothiazolinone.

sobota, 17 maja 2014

Aktualizacja włosów: kwiecień

Aktualizacja kwietnia w połowie maja, tego jeszcze nie było. ^^" Nie chcę zapeszać, ale mam wrażenie, że od teraz będę mogła poświęcać blogowi więcej czasu i posty będą pojawiać się regularnie. Bez dalszego zbędnego gadania zapraszam do kwietniowej aktualizacji. :)


Zachęcona kolorem uzyskanym dzięki japońskiej farbie Liese, powtórzyłam farbowanie przed majówką, ponieważ za pierwszym razem trzymałam ją zaledwie 20 minut. Kolor wyszedł wówczas wspaniały - o wszystkich zachwytach pisałam w tym poście. W związku z tak krótkim czasem, już po dwóch tygodniach powyłaziły mi wszystkie siwe włosy. Postanowiłam jednak dać Liese drugą szansę i czym prędzej zamówiłam drugie opakowanie, które użyłam po około dwóch miesiącach od pierwszego farbowania. Tym razem trzymałam ją na głowie 45 minut zgodnie z zaleceniem zagranicznych blogerek i muszę powiedzieć, że efekt jest oszałamiający. :) Kolor jest głębszy i ciemniejszy, a siwych włosów nadal brak. Co do zniszczonych partii włosów - nie oszukujmy się, nic ich już nie odratuje, a farba z amoniakiem na pewno nie polepszy ich stanu. Natomiast zdrowym włosom 45 minutowy seans z farbą zdaje się w ogóle nie zaszkodził, bo wyglądają tak samo zdrowo jak sprzed farbowania. :)


Zdjęcie jest z majówki, świeżo po farbowaniu. W poście dotyczącym Bubble Hair Color zostałam poproszona o zdjęcia, które przedstawiałyby schodzenie koloru. Nie miałam czasu ani możliwości, by je zrobić, ale pamiętam o tym. Nie jestem w stanie sama zrobić sobie zdjęcia włosów, dlatego za tydzień poproszę chłopaka o małą przysługę i wówczas umieszczę porównanie. :)

Pielęgnacja w kwietniu upłynęła mi pod znakiem Biovaxu (szampon, maska, odżywka) i Ziaji (maseczka na kolor i wygładzająca). Od czasu do czasu umyłam też włosy czarnym mydłem Agafii. Olejowanie odstawiłam na bok i teraz bardzo odczuwam tego skutki, muszę się za siebie wziąć. :< 

środa, 7 maja 2014

Missha, All-around Safe Block Soft finish Sun Milk SPF50+ / PA+++

Nazwy kosmetyków azjatyckich potrafią być nieraz zabawnie długie. :) Przez ostatnie parę miesięcy mierzyłam się z tym legendarnym filtrem i moje doświadczenia są jak najbardziej pozytywne. Nie chcę już od samego początku słodzić na jego temat, ale... nie wynalazłam w nim żadnej wady. Jak dla mnie jest to filtr idealny, lecz chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że był to mój pierwszy kosmetyk tego typu. Mimo to zdradziłam go na rzecz innego, choć nie do końca, lecz o tym opowiem Wam nieco niżej. :)


Cena i wydajność
Kupiłam na Ebayu opakowanie o pojemności 40ml za 38zł i starczyło mi ono na około cztery miesiące codziennego używania. Czytałam, że przepisowa ilość filtru (aby ochrona była pełna i skuteczna) wynosi 2,5ml na twarz i szyję. Oczywiście nie odmierzałam dokładnie takiej ilości; chyba mało kto ma czas na takie poranne rytuały. :D Na początku starałam się nakładać naprawdę sporą ilość mleczka (byleby dobić na oko do tych 2,5ml), aż w końcu doszłam do nieco mniejszej ilości, ale takiej, która zapewnia mi jednocześnie dosyć wysoką ochronę i jest przyjazna dla mojej przetłuszczającej się cery. 

Opakowanie
Jak przystało na Misshę bardzo kobiece, mimo to zachowujące umiar i przez to elegancję. Etude House produkuje bardzo bardzo bardzo kobiece/dziewczęce opakowania. Nie mam nic przeciwko temu, każda z nas chce czasem poczuć się jak księżniczka, wystarczy wówczas kupić kosmetyk od Etude House (nie mogę się doczekać aż to zrobię!) w jakimś bajeranckim opakowaniu. :> Design Misshy tymczasem kojarzy mi się z dojrzałymi kobietami, a ich kosmetyki posiadają "cichy', a jednocześnie elegancki wygląd.
Napis All-around Safe Block z czasem się ściera, ale w moim odczuciu nie wpływa to na ogólną ocenę kosmetyku.

Działanie
Bieli skórę, ale nie jest to dla mnie wada - byłam na to gotowa kupując go. Po przeczytaniu wielu recenzji filtrów w ogóle, nie spotkałam się jeszcze z takim, który by ani trochę nie bielił skóry. Jest to zatem normalne i trzeba się z tym liczyć. W przypadku Misshy po około 30 minutach twarz odzyskuje swój koloryt, choć pozostaje ona delikatnie rozjaśniona, co niesamowicie mi się podoba.
Nie zauważyłam zapychania (stosuję dwuetapowe oczyszczanie twarzy - najpierw olejkiem It's Skin, potem mydło/żel) ani wzmożonego przetłuszczania, wręcz przeciwnie - kondycja mojej cery poprawiła się. Mam na myśli to, że twarz stała się jasna i promienna. Myślę, że po czterech miesiącach używania mogę śmiało powiedzieć, że warto się "filtrować", a nasza skóra odwdzięczy się nam pięknym wyglądem. Do tej pory w ogóle nie używałam filtrów na twarz, bo tłuste, zapychają, makijaż się nie trzyma... do czasu aż zainteresowałam się tym tematem i ze zdziwieniem odkryłam, że istnieją filtry doskonałe pod makijaż. :)
Kremy BB cudownie się po Misshy rozprowadzają (Skin79 Pink i Orange, Mizon Snail, Skinfood), efekt zdrowej i naturalnej cery gwarantowany. :)


Na początku wspomniałam, że wymieniłam go na inny. Cóż, kierując się opiniami innych dziewczyn zamówiłam sobie jego wodoodpornego brata w białej buteleczce, który ponoć jest jeszcze lepszy. Myślę, że po połowie opakowania wyrobię sobie na jego temat opinię i wówczas coś o nim napiszę.



Macie jakieś doświadczenia z filtrami? Sumiennie filtrujecie się przez cały rok, czy sezonowo wiosną/latem? :)

niedziela, 30 marca 2014

Ziaja, Masło kakaowe - kremowa odżywka wygładzająca

Cena i wydajność
Koszt takiej odżywki to około 5zł, a więc jest ona na każdą kieszeń. Szkoda tylko, że jest tak mało wydajna. :< Butelka o pojemności 200ml starczyła mi na 1,5 tygodnia. Nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, gdzie w tak ekspresowym tempie zużyłam odżywkę. Przyznaję, że nakładałam jej na włosy dużo, ponieważ  bardzo rzadka (rzadsza od maseczek Babci Agafii!) konsystencja uniemożliwiała mi pokrycie włosów na całej długości. Była tak wodnista, że nie byłam pewna, czy dobrze ją wsmarowałam, więc po prostu nakładałam jej zdecydowanie więcej.

Opakowanie
Nie można podejrzeć ile produktu ubyło, szkoda. :< Zdziwiłam się bardzo kiedy niespodziewanie zdenkowałam tę odżywkę. Przeszkadza mi też to, że nie mogę postawić butelki do góry nogami. To znaczy - mogę, ale kiedy czymś ją podeprę, ale wówczas często się przewraca, gdy sięgam po inny kosmetyk stojący obok. Korek jest odrobinę wypukły, to przez to.

Działanie
Piękny kakaowy zapach, który nie utrzymuje się jednak na włosach. Dla jednych może to być wada, ale drugich zaleta. Jeśli chodzi o mnie, nie przywiązuję do tego większej wagi. Podoba mi się to, że mycie i odżywianie włosów było przy tej odżywce przyjemnością dzięki wspaniałemu zapachowi. :)
Odżywka sprawia, że włosy stają się wygładzone i ujarzmione. Najnowsza ich partia z czasów włosomaniactwa jest przyzwoicie nawilżona. Stara, która wiele przeszła, niestety pozostaje sucha i poza wygładzeniem nie ma co liczyć na jakiekolwiek nawilżenie. Po zaaplikowaniu jedwabiu włosy prezentują się bardzo ładnie i zdrowo. 

Jako odżywka do codziennego stosowania Ziaja kakaowa bardzo mi się spodobała. :) Nie można w jej wypadku liczyć na nawilżenie zniszczonych i suchych włosów (od tego są maseczki), ale potrafi je wygładzić i sprawić, że będą zdyscyplinowane. Trochę odżywki bez spłukiwania i jedwabiu, a naszym włosom niczego już nie będzie brakować. ;)

Skład: Aqua (Water), Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dimethicone, Isopropyl Myristate, Polyquaternium- 10, Theobroma Cacao (Cacoa) Seed Butter, Panthenol, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Citric Acid.

sobota, 15 marca 2014

Czarny szampon przeciwłupieżowy babci Agafii

"Czarny szampon Agafii – przeciwłupieżowy, bez SLS i parabenów. Oparty na zmrożonej (miękkiej, strukturyzowanej) wodzie z dodatkiem ekstraktu jagód bażyny czarnej i brzozowego dziegciu. Zawiera wyciąg z 17 syberyjskich ziół i ostrzenia pospolitego. Poprawia ukrwienie skóry głowy, działa tonizująco, intensywnie odżywia i wzmacnia włosy."


Cena i wydajność

I ten rosyjski kosmetyk został zakupiony w śmiesznie niskiej cenie, bo za 3,50zł (350ml). Babcia Agafia to seria kosmetyków a'la nasza Joanna. Większość produktów można kupić za parę złotych, ale są też droższe, np. czarne lub białe mydło - ciężko je dostać, raz tata je widział, ale nie wiedział co to i wolał nie kupować w ciemno, eh. :D
Jeśli chodzi o wydajność to czarny szampon starczył mi na dwa miesiące. Muszę tu jednak zaznaczyć, że do włosów użyłam go z 5 razy (i więcej nie dałam rady), a reszta poszła do mycia pędzli i czasem ciała, jeśli nie miałam żadnego żelu pod prysznic.

Działanie

Zasadnicza sprawa (ogromny minus) - nie myje/nie domywa włosów. Nie mam pretensji o to, że nie ruszał olei - od tego są silniejsze szampony. Ale jeśli nie ruszał moich tłustych włosów, to sprawa nie wygląda zbyt fajnie. Głowę muszę myć codziennie, robię to zawsze z rana i na wieczór włosy u nasady nie wyglądają zbyt fajnie. Szampon Agafii nie radzi sobie z takim jednodniowym łojem.
Nieraz powtarzałam czynność mycia trzykrotnie, żeby doszorować moje tłuste kłaki, lecz nic z tego. Po wyschnięciu włosy były ulizane, przyklapnięte, w dotyku tłuste, z tyłu głowy nawet zbijały się w nieestetyczne strąki. Niestety - muszę stwierdzić, że czarny szampon Agafii nie myje włosów. Albo jego skład jest tak bogaty, że oblepia moje włosy i wyglądają bardzo, bardzo źle.
Nie jestem w stanie ocenić jego przeciwłupieżowych zdolności.

Miałam też inny szampon z tej serii, bodajże do włosów cienkich, ze skłonnością do wypadania. Było identycznie, jak w przypadku szamponu przeciwłupieżowego - oklapnięte, tłuste, brudne włosy. Pasuję więc i jeśli będę planowała kupić jakieś rosyjskie szampony, to będą to te większe butle po 500ml, które dobrze myły włosy. :)

Skład: Aqua nivalis, Siberian Water Complex, Magnesium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sodium Chloride, Impetrum Nigrum Extract, Cynoglossum Officinalis Extract, Guar Gum, Climbazole, Wood Tar, Citric Acid, parfum, Kathon. 
Siberian Herbal Water Complex - Rhododendron dauricum, Inula Helenium, Atragene Sibirica, Helichrysum Arenarium, Solidago Dahurica, Erodium cicitarium, Pedicularis uralensis, Rubus saxatillis, Urtica Dioica, Saponaria Officinalis, Chamomilla Recutita, Silene Jenisseensis, Rhodiola Rosea, Artemisia Mongolica, Scutellaria Baicalensis, Polygonatum Odoratum, Lamium Album.

wtorek, 4 marca 2014

Liese, Bubble Hair Color - Elegant Ash

Miesiąc temu stwierdziłam, że muszę zrobić coś z siwymi włosami i kliknęłam na Ebayu japońską farbę do włosów. Początkowo nie mogłam się zdecydować, ponieważ miałam na oku Color&Soin i parę innych dostępnych od ręki koloryzacji... Jednak obietnica chłodnego brązu z Japonii wygrała. :)

Jest to trwała farba do włosów. W swojej ofercie ma dużo ślicznych kolorów, aż chciałabym wszystkie wypróbować :D  Po odcienie i resztę informacji zapraszam Was na stronę producentaGdybyście były zainteresowane to miejcie na uwadze, że kolory, które wyglądają na intensywne, w rzeczywistości wychodzą bardzo naturalnie. Mój, Elegant Ash, wyszedł dokładnie taki jak na opakowaniu i jestem po prostu zachwycona (i w szoku). :D

Koszt takiej farby to około 40-50zł na Ebayu. Na Allegro albo w polskich sklepach internetowych cena dochodzi nawet do 100zł, jeśli nie więcej. Na paczkę z Japonii czekałam miesiąc. Oczekiwanie i niepewność, czy produkt w ogóle dojdzie potrafią być dobijające. Z drugiej strony na farbę do włosów na pewno nie wydałabym 100zł. Tak źle i tak niedobrze, ale mimo wszystko Ebay wydaje się być lepszym (tańszym) rozwiązaniem. 

Instrukcja dołączona do farby była tylko w języku japońskim, więc musiałam posiłkować się tym filmikiem:




W pudełku znajdziemy rękawiczki (nie byle jakie foliowe, jak w polskich farbach, które już na początku się rwą, ale gumowe i wytrzymałe) i odżywkę. Poza tym większą buteleczkę z przezroczystym płynem i mniejszą z kolorem, do tego pompkę. 


Przed przystąpieniem do farbowania Bubble Hair Color musi postać godzinkę w temperaturze pokojowej (20-30 stopni). Następnie wystarczy przelać kolor do większej butelki, zakręcić i delikatnie przekręcać poziom-pion 5 razy. Bardzo ważne jest, aby nie wstrząsać energicznie butelką. Powolutku i ostrożnie. :) 


Nakładanie jest dziecinnie proste. Wystarczy ścisnąć butelkę i wylatuje pianka. Postąpiłam jak na filmiku, czyli zaczęłam od przedziałka, potem nałożyłam farbę na długość i na tył. Na początku włosy chłonęły farbę i byłam przekonana, że jej nie wystarczy, ale w końcu pianka zaczęła zostawać na ich powierzchni. Kiedy zaczęłam masować włosy, wytworzyło się baaaardzo dużo piany, a więc wszystko wyglądało jak powinno. :D Mogłabym mieć włosy 2x dłuższe, a farby i tak by wystarczyło. :) Było mi jej szkoda, a więc "na siłę" wycisnęłam wszystko, żeby nic się nie zmarnowało. Jedyny minus to okropny zapach amoniaku. Nie polecam bawić się w farbowanie w zamkniętym pomieszczeniu.



Na pierwszy raz trzymałam ją około 20min. W trakcie farba bardzo pociemniała, zrobiła się czarna, a ja byłam pełna złych przeczuć. Okazało się, że niepotrzebnie, bo po spłukaniu i wyschnięciu moje kłaki przybrały kolor chłodnego brązu. Czyli tak jak chciałam. :)

Podczas spłukiwania włosy były sztywne. Dołączona do zestawu odżywka sprawiła, że powróciła ich elastyczność i miękkość, a ogólny stan nie pogorszył się. Jestem po prostu wniebowzięta; efekt jest cudowny, kolor jest boski. Czego chcieć więcej? :D Mam nadzieję, że z trwałości również będę zadowolona. Aha - i najważniejsze: wszystkie siwe włosy zostały pokryte! 

Gdzieś w internecie wyczytałam, że farba ta nie łapie włosów już farbowanych ani pohennowanych. Ostatni raz malowałam włosy farbą drogeryjną w maju - idealnie chwyciła i zakryła rudo-brązowe końce. Ostatnią hennę robiłam pod koniec grudnia i z tym również nie było problemu.

Na koniec kolor w pełnej krasie. :)


Nie lubię Ebaya, ale coś mi się wydaje, że co 3 miesiące będę kupowała przez niego Bubble Hair Color. ;)

poniedziałek, 3 marca 2014

Aktualizacja włosów: luty

Włosy sobie rosną i nie zamierzam ich na razie podcinać. Marzy mi się za to farbowanie trwałą farbą (henna zbyt szybko się wypłukuje i nie ma po niej śladu). Miesiąc temu zamówiłam Liese Bubble Hair Color i do teraz nie doszła, a idzie z Japonii. Nie mam pojęcia, czy to wina urzędu celnego, czy czego... ale to moja druga paczka z ebaya (pierwsza szła dwa miesiące) i w ogóle nie jestem zadowolona z takiej formy robienia zakupów.
Po latach farbowania na ciepłe brązy bardzo podoba mi się mój naturalny kolor włosów, ale mam tyle siwych, że jestem zmuszona machnąć włosy jakąś trwałą farbą. :< Na zdjęciu widać rudy kolor po Castingu w odcieniu ognistej czekolady (co mnie podkusiło, żeby farbować na taki kolor .___.) i moje naturalne włosy.

Nie pamiętam, czego dokładnie używałam w ciągu ostatniego miesiąca. Na pewno były to kosmetyki rosyjskie (szampony, balsamy, maseczki), ponadto miałam krótkie epizody z jakimiś innymi produktami dostępnymi w pierwszej lepszej drogerii, ale nie było szału.

Jedyna nowość w mojej pielęgnacji to olejek Green Pharmacy z rozmarynem, który cudownie ukoił moją skórę głowy i zahamował wypadanie. :) 

piątek, 28 lutego 2014

It's Skin, Mangowhite Cleansing Foam

Pianka do mycia twarzy z ekstraktem z mangostanu. W skrócie powiem, że zapobiega on przedwczesnemu starzeniu się skóry. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego owocu, zapraszam Was tutaj. :) Zatrzymanie młodość to zaledwie kropelka w morzu zalet, jakie posiada.
Pianka polecana jest do cery normalnej, mieszanej i tłustej. Ma za zadanie głęboko oczyścić skórę z wszelkich zanieczyszczeń i pozostawić ją wygładzoną, rozjaśnioną. 

Skład: Water,Glycerin, Sorbitol, Stearic Acid, Myristic Acid, Lauric Acid, Potassium Hydroxide, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Cocamidopropyl Betaine, Glyceryl Stearate, Peg-32, Peg-100 Stearate, Garcinia Mangostana Peel Extract, Fragrance, Garcinia Mangostana Peel Powder, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cudrania Tricuspidata, Bark Extract, Disodium Edta, Prunus Mume Fruit Extract, Saccharomyces Ferment Filtrate, Lactobacillus Ferment, Polymethyl Methacrylate, Iron Oxides (Ci 77492), Titanium Dioxide (Ci 77891), Iron Oxides (Ci 77491), Mica, Methicone, Triethoxysilylethyl Polydimethylsiloxyethyl Hexyl Dimethicone, Tin Oxide.


Cena i wydajność
Płacimy 40-50zł za 150ml. Ten kosmetyk to gęsta pasta pełna drobinek (Mangostana Peel Powder, które nie peelingują; posiadaczki wrażliwych cer nie powinny odczuwać niedogodności, ale wiadomo - lepiej uważać), która przy kontakcie z wodą i rozprowadzeniu na twarzy zamienia się w obfitą pianę. Wystarczy wycisnąć kropelkę wielkości groszku, żeby umyć całą twarz. Dzięki temu pianka starczyła mi na 3 miesiące codziennego używania rano i wieczorem. Wspomnę też, że podczas wyjazdów używałam jej do ciała, a więc musiałam wycisnąć jej trochę więcej, a mimo to bardzo długo mi służyła.

Opakowanie
Tubka jest bardzo wygodna i podoba mi się szata graficzna. Najbardziej zaś polubiłam przezroczystość tubki, ponieważ wiadomo ile produktu już zużyłam. :> Nie widać tego na zdjęciu, ale z boku jest wolna przestrzeń od etykietki, a więc można bez przeszkód podglądać.

Działanie
Po umyciu twarzy tą pianką skóra aż skrzypi z czystości, lecz jest to innego rodzaju skrzypienie niż to po mydle aleppo. Po każdym zastosowaniu tego produktu miałam wrażenie, że zafundowałam sobie porządne, dogłębne oczyszczenie i wszelki brud, tłuszcz, a nawet krem BB zostały z mojej skóry dosłownie wymiecione. :)
Wygładzenie jest niewątpliwie zasługą tego super oczyszczenia, natomiast rozjaśnienie... Jedyne co zauważyłam to delikatnie wybielenie tuż po umyciu twarzy. Patrząc na skład mam wrażenie, że to zasługa Titanium Dioxide, który bieli poprzez pozostawienie subtelnego osadu. Substancję tę znajdziemy również w sławnej wybielającej maseczce Tomatox, ale zdecydowanie wyżej w składzie.

Podsumowując jestem bardzo na tak. :) Była to moja pierwsza azjatycka pianka do mycia twarzy, ale na pewno nie ostatnia.

piątek, 10 stycznia 2014

Himalaya Herbals, Oczyszczający peeling do twarzy z Miodlą Indyjską

"Oczyszcza skórę, zapobiega powstawaniu zaskórników oraz reguluje wydzielanie sebum, przywracając skórze naturalny blask. Miodla Indyjska znana ze swoich właściwości antybakteryjnych, przeciwdziała trądzikowi. Zawiera ziarna z pestek moreli, które delikatnie ścierają z powierzchni skóry twarzy wszelkie zanieczyszczenia, usuwając martwe komórki i zaskórniki."

Skład: Aqua, Melia Azadirachta Leaf Extract, Stearic Acid, Cetyl Alcohol, Polyethylene, Isohexadecane & C9-C16 Isoparaffin, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Curcuma Longa Root Extract, Prunus Armeniaca Seed Powder, Fragrance, Carbomer, Trethanolamine, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA.

Cena i wydajność
Zapłaciłam około 13zł w Realu. Używałam tego peelingu co dwa, trzy dni i tubka o pojemności 75ml starczyła mi na dwa miesiące. Myślę, że to dobra cena w stosunku do wydajności. Peeling po takim czasie nie powinien się znudzić; przynajmniej ja nie wykańczałam go na siłę, co czasem mi się zdarza przy niektórych produktach. ^^"


Działanie
Peeling posiada drobno zmielone drobinki, których tarcie oceniłabym na średnie. Przy mojej wrażliwej (a jednocześnie tłustej) cerze odczuwałam po zabiegu delikatne mrowienie. Byłam z tego zadowolona, ponieważ wiedziałam, że co nieco starłam i pobudziłam krążenie, ale nie uszkodziłam skóry. Himalaya oferuje peeling o średnim tarciu (dla niektórych może być zdecydowanie za słabe), nie jest typowym zdzierakiem, jak na przykład produkt Perfecty, który powodował u mnie zaczerwienienie utrzymujące się przez co najmniej godzinę.
Co do obietnic - wiadomo jak to jest, zwłaszcza w przypadku osób z naprawdę tłustą cerą. :) Oczyszcza i ściera poprawnie, ale nie zauważyłam wpływu na zaskórniki, ani na ilość wydzielanego sebum. Działanie antytrądzikowe natomiast potwierdzam, bo ogólny stan mojej cery się poprawił. Ropne syfki przystopowały, cierpię obecnie tylko na hormonalne gule, których peeling jednak nie ruszył, ale nie obwiniam go o to. :)
Na koniec wspomnę o najważniejszym - Miodla Indyjska znajduje się już na drugim miejscu w składzie. Szkoda, że w innych produktach tytułowy składnik nie występuje w takich ilościach, jak w peelingu marki Himalaya.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...