piątek, 11 lipca 2014

Planeta Organica, Balsam do włosów z olejem z rokitnika

Z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest to najlepszy balsam do włosów jaki miałam. Pobił Seboradin regenerujący, do którego jest bliźniaczo podobny, ale zapach ma o wiele, wiele lepszy. :) Przeznaczony jest do włosów farbowanych i zniszczonych, jego zadaniem jest nawilżenie, regeneracja i stymulacja wzrostu, poza tym nadaje blask.



Cena i wydajność
W regularnej cenie występuję po około 20zł, ja kupiłam go w promocji za 13,90zł. Ależ ze mnie łowczyni promocji... :P Butla ma aż 360ml i balsam wystarczył mi na 5 tygodni codziennego stosowania. Poza tym co najmniej raz w tygodniu hojnie dodawałam go do maseczki.


Opakowanie
Chyba wszystkie balsamy i odżywki od Pervoe Reshenie mają butelki z takim... korkiem, który się wciska, on się delikatnie unosi i można wycisnąć tyle produktu ile się chce. :D Podoba mi się takie rozwiązanie i kolor butelki - intensywnie pomarańczowy, czego niestety nie widać na zdjęciu.


Zapach i konsystencja
Zapach jest obłędny! Cytrusowy, świeży i pobudzający. Jest 100x lepszy od zapachu Seboradinu, który pachnie rzepą i wiele osób za nim nie przepada. (Mnie te różne zapaszki w ogóle nie ruszają, choć wyjątkiem jest Sesa - jej naprawdę nie mogę znieść).
Konsystencja jest akurat, nie za gęsta ani nie za rzadka. Natomiast podczas kontaktu z mokrymi włosami balsam magicznie się rozpływa i w nie wnika. Wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć całe długie włosy.

Działanie
Identycznie do działania Seboradinu regenerującego. Na moich włosach dał efekt wow już podczas spłukiwania. Po wyschnięciu włosy były przyjemnie śliskie, nawilżone i wygładzone. Nawet baby hair, które zawsze sterczą mi na czubku głowy albo wywijają się na wszystkie strony były zdyscyplinowane i posłuszne. :)
Nie chcę tutaj namawiać na przerzucenie się na rosyjski balsam z rodzimego... ale znalazłam dwa aspekty, które przemawiają za Planetą Organiką. Po pierwsze: zapach - jeśli ktoś nie może stosować Seboradinu, bo odrzuca go zapach mógłby spróbować z balsamem z olejem z rokitnika, ze względu na takie samo działanie. Po drugie: objętość - 360ml Planety Organiki zamiast 200ml Seboradinu w podobnej cenie regularnej przemawia za rosyjskim produktem. Rozstrzygająca wydaje się być dostępność - internet (tutaj dochodzi koszt przesyłki, chyba że załapiemy się na darmową dostawę) albo niektóre sklepy stacjonarne.
Ja uzależniłam się do zapachu tego balsamu i będę na niego polować. :D

Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organiczny olej z rokitnika zwyczajnego), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (olej z lnu syberyjskiego), Pulmonaria Officinalis Extract (ekstrakt miodunki plamistej), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Aqua, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

1 komentarz:

  1. oo tak! to mój kolejny must have :-) Byłam bliska kupienia tego żółtego balsamu z tej serii, ale chyba ten jednak bardziej mnie kusi... zwłaszcza po Twojej recenzji :-)

    http://distinctive-beauty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...