czwartek, 29 sierpnia 2013

Lioele, Vita Shake Pack

źródło: www.testerkorea.com
Moje pierwsze azjatyckie maseczki. :) Urzekły mnie przede wszystkim swoim prześlicznym opakowaniem: kolorowe trójkąciki aż proszą się o kupno i wypróbowanie owocowej pielęgnacji. W sumie kupiłam sześć losowych maseczek i z chęcią zaopatrzyłabym się w pełnowymiarowe opakowanie, gdyby nie cena - jak dla mnie troszeczkę za wysoka, mimo że znajduje się tam chyba z 20 takich maseczek. Idea owocowego shake'a jest po prostu świetna, mamy do wyboru bodajże 6 różnych rodzajów trójkącików i nie ma mowy o nudzie. Posiadając pełnowymiarowe opakowanie możemy wybierać do woli i żadna rutyna nie wchodzi w grę. :)

Myślę, że tego typu kosmetyki mogą okazać się miłym urozmaiceniem codziennej pielęgnacji twarzy. Aplikacja jest bardzo przyjemna, bo zaraz po otwarciu unosi się śliczny owocowy zapach, a opakowanie po prostu cieszy oczy. :D



Żurawina - zwalcza problemy skórne i nawilża.
Nałożyłam ją kiedy moja twarz przeżywała hormonalny kryzys przed okresem, a więc kiedy pojawiało się na niej sporo niespodzianek i wielkich czerwonych gul. Przeznaczona jest do cery problematycznej, miałam więc nadzieję, że pomoże mi złagodzić ten ciężki dla mnie czas. Czy sobie z tym poradziła? Nie wydaje mi się... Skóra była przyjemnie nawilżona, ale wypryski nadal czerwone. Na drugi dzień wyskoczyło mi ich jeszcze więcej. :D Nie jest to maseczka od zadań specjalnych, ale liczyłam na to, że pomoże mi na istniejące już niedoskonałości. W końcu od tego jest wg obietnic producenta.
Największym plusem żurawiny jest słodki, soczysty zapach. :)


Jabłko/mango - głęboko nawilża i usuwa martwe komórki, pozostawiając skórę gładką.
Po zmyciu maseczki skóra była jasna i nawilżona. Najbardziej spodobało mi się uczucie napięcia, ale proszę tego nie mylić ze ściągnięciem. ;) Twarz była jędrna i odżywiona. Największą zaletą tej maseczki jest gładka cera. Na trzeci dzień zauważyłam, że zamkniętych zaskórników jest mniej - szok. A w dodatku są mniej wypukłe. Jestem po prostu zachwycona! *__* Żałuję, że drugie opakowanie maseczki z jabłko i mango było fabrycznie otwarte na miejscu łączenia i zawartość po prostu wyschła. :<


Cytryna - pomaga zachować skórę jasną; uspokaja i nawilża.
Podobała mi się najmniej ze względu na chemiczny, cytrynowy zapach. Jak proszek do czyszczenia łazienki o zapachu cytrusów. Po zmyciu cera była nawilżona, co do rozjaśnienia skóry trudno mi się wypowiedzieć. Być może po dłuższym stosowaniu... ;) Po Ginverze jestem przekonana o tym, że azjatyckie kosmetyki przeznaczone do rozjaśniania cery naprawdę działają, tyle że potrzebują czasu. Mimo to nie zamierzam kupić cytryny, chyba że trafi do mnie losowo, cóż... Nie będę miała wyjścia. ;D




Borówka - koi skórę, nawilża i odżywia.
W porównaniu z poprzedniczką, blueberry pachnie bardzo ładnie. Wyrównuje koloryt cery, pozostawia po sobie przyjemne uczucie, jak gdyby skóra natychmiast się zrelaksowała i odprężyła. Niestety efekt nie trwał zbyt długo przez co nie zostanie moim faworytem. Jednak ogólna ocena tej maseczki zdecydowanie na plus. ;)







Wszystkie maseczki mają konsystencję owocowego musu i bardzo przyjemnie się je nakłada. Mam wrażenie, że wszystkie działają identycznie (poza moim ukochanym mango!), ale mimo to kiedyś znowu je zamówię, bo cieszą oko swoim kolorowym opakowaniem i potrafią urozmaicić codzienną pielęgnację twarzy. :)

2 komentarze:

  1. Miałam nadzieję, że to coś do włosów. :D Faktycznie, wygląda apetycznie...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...